Uczę się, czyli…

#klucz2 Wyobraźnia wspiera uczenie się

Podczas prowadzonych przeze mnie zajęć z efektywnej nauki pytam kursanta, w jaki sposób uczysz się? Lub też proszę o opowiedzenie, co kryje się pod hasłem: „… biorę podręcznik i uczę się”. Odpowiedzi zmierzają raczej w jednym kierunku:
• Czytam tak długo, aż zrozumiem i zapamiętam najważniejsze rzeczy
• Rodzic czyta, ja słucham, a potem odpowiadamy na pytania z końca rozdziału
• Ja czytam, rodzic robi notatkę, potem…. uczę się tego
….czyli?

Jeśli nauka polega na czytaniu (element wspólny dla powyższych odpowiedzi) to pojawia się u „uczącego się” wrażenie, że informacje brzmią/wyglądają całkiem znajomo. Tworzy się efekt, że „ja to wiem! To proste!” Jakie jest zdziwienie na sprawdzanie, gdy nie wiadomo, co napisać. Jeszcze większym zaskoczeniem (i dla ucznia, i dla rodzica) jest ocena, bo przecież „…razem się uczyliśmy, dziecko wszystko wiedziało, znało odpowiedzi na pytania z serii To trzeba wiedzieć”. To skąd to rozczarowanie? Wiadomości zostały pooglądane/posłuchane, ale nie nastąpił proces utrwalenia i przywoływania z pamięci.

Możemy sobie wyobrazić, że nauka jest jak przynoszenie różnych paczek do magazynu. Samo zobaczenie towaru (hmmm, wygląda znajomo!) lub usłyszenie (przesyłka!!) i odłożenie w przypadkowe miejsce (gdzie ja to zostawiłam?) to zdecydowanie za mało. Ale poświęcenie chwili uwagi i np. opisanie zawartości czy nadanie numeru, albo też zastanowienie się, na którym regale położyć pudełko i koło czego je umiejscowić, to już znaczący krok i pomoc w namierzeniu paczki, gdy nadejdzie potrzeba odzyskania zawartości. W uczeniu się takie działanie to praca w kierunku tzw. głębokiego przetwarzania.

Warto zaprosić wyobraźnię do tego, by materiałowi do nauczenia się („paczkom”) nadać przyjazne i znajome znaczenie. Wyobraźnia bardzo pomaga w dobrym umiejscowieniu danego tematu na „odpowiedniej półce”. Jak to wygląda w praktyce? Szóstoklasista, który nie spotkał takiej postaci, jak Pitagoras, może zbudować skojarzenia z bułką pitą, którą zabiera w góry. Piątoklasista, opracowując materiał z biologii, wyobraża sobie, że czeka go wizyta u rytmicznego dentysty (dent + rytm = dendryt). Aby zapamiętać wyrażenie „What a mess”, skojarzenia pewnej młodej osoby poszły w kierunku przepełnionego niepotrzebnymi wiadomościami messenger’a. Język niemiecki to przestrzeń do tworzenia ciekawych skojarzeń; w czasie jednych z zajęć powstało np. połączenie sajgonek i burgera (sau + ger = sauger) prowadzące do skojarzeń z odkurzaczem i „wsysaniem” światowych kulinarnych specjałów. Wyzwanie z zapamiętaniem liczb rzymskich (LCDM) miało swój finał w stworzeniu listy zakupów na całkiem spore przyjęcie, bo listę otwierało 50 litrów soku i 100 centymetrowy tort! Komuś układ (ten, który rozpoczyna się biologiczną komórką) kojarzy się z poukładanymi na półce książkami, natomiast młodej nastolatce przypomina układ taneczny.

Budowanie skojarzeń i wyobrażanie sobie zagadnień, które trudno mają umiejscowić się w głowie, to jeden z etapów pracy. Kolejny to podwójne kodowanie, bo powstałe słowa/zwroty nabierają dodatkowej mocy, gdy zostaną narysowane (słowo + obraz).
Czy warto pracować w taki sposób? Czy taka nauka ma w ogóle sens?
Jeśli system zdać-zakuć-zapomnieć zabiera czas i nie przynosi efektu, to może warto zainwestować w sposoby oparte na skojarzeniach i wyobrażeniach. Również wymagają czasu, szczególnie na początku. Ale moment zatrzymania się, aby dokonać operacji myślowej wokół zagadnienia, które uczeń jest zobowiązany wiedzieć, jest właśnie momentem uczenia się.

To jak – bierzesz paczkę i biegasz z nią po magazynie? 😉
Czy bierzesz podręcznik, kartkę i ołówek i… ruszasz w świat wyobraźni?

0

Dodaj komentarz